Nie ma przyszłości dla tych, którzy zapomną o przeszłości odpowiada Jung-Myungiem Lee.

O tragedii wojny, doświadczeniu czytelniczym i poezji rozmawiamy z popularnym koreańskim powieściopisarzem, którego książki zostały sprzedane w Korei Południowej w milionie egzemplarzy, a kilka z nich zostało przeniesionych na telewizyjny ekran w postaci mini seriali. W Polsce właśnie ukazała się jego pierwsza na naszym rynku książka „Poeta, strażnik i więzień”, w której pod osłoną powieści kryminalnej autor opowiada autentyczną historię japońskiego poety Yuna Dong-ju.

Trwa II wojna światowa. Korea znajduje się pod okupacją japońską. W zakładzie karnym w Fukuoce zostaje brutalnie zamordowany człowiek. Na rozkaz przełożonych Yuichi Watanabe, młody strażnik, który jest namiętnym czytelnikiem, ma przeprowadzić śledztwo. Już na początku dochodzenia do popełnienia zbrodni przyznaje się jeden z osadzonych, ale Watanabe mu nie wierzy. Kiedy zaczyna przesłuchiwać podejrzanego oraz Yuna Dong-Ju, utalentowanego koreańskiego poetę, uświadamia sobie, że zamordowany, przerażający strażnik Sugiyama, nie był tym, za kogo go uważano.

Milena Buszkiewicz: 25 lat temu w twoim życiu pojawiła się postać młodego poety. Był nim Yun Dong-ju. Czym zwrócił twoją uwagę?

Jung-Myung Lee: Kiedy byłem studentem, wybrałem się w podróż do Kioto. Miałem to szczęście, że spotkałem bardzo uprzejmego japońskiego studenta, który z czasem stał się moim przewodnikiem i oprowadził mnie po swoim college’u, Doshisha University. Chodząc po kampusie, dostrzegłem na uboczu zaniedbaną rzeźbę, był to pomnik upamiętniający japońskiego poetę Yuna Dong-ju, nieżyjącego od 1945 roku. Zdałem sobie sprawę, że spędził on tam swoje studenckie lata, zanim zmarł tragicznie w młodym wieku.

Jako że mój japoński przyjaciel nie wiedział nic o młodym poecie, udaliśmy się do biblioteki studenckiej, by odnaleźć jego poezję. Dwie różne wersje tej samej kolekcji jego dzieł stały zaraz obok siebie. Jedna była koreańska, a druga – japońska. Wzięliśmy książki i po cichu, opierając się o półki w bibliotece, przeczytaliśmy tomy w obu językach. Później opowiedziałem przyjacielowi historię Yuna Dong-ju. Ten przez chwilę milczał, po czym szczerze mnie przeprosił za czyny popełnione Koreańczykom przez Japończyków. W tamtym miejscu złożyliśmy sobie niepisaną obietnicę, że dołożymy wszelkich starań, aby nasze kraje doszły do podobnego porozumienia.

Cały wywiad z autorem powieści „Poeta, strażnik i więzień” przeczytacie TUTAJ. Zapraszamy do lektury.